Przepraszam, ale rejs jest pełny – musimy wysłać Pana
następnym… jutro rano. Próbujemy znaleźć Pana bagaż. Będziemy w kontakcie.
Brzmi znajomo? Dzięki temu felietonowi zminimalizujecie Państwo ryzyko takich
zdarzeń.
Jak w każdej dziedzinie życia tak i w lataniu obowiązują
pewne reguły, których warto przestrzegać, żeby wszystko przebiegało jak w
szwajcarskim zegarku.
Nie wszędzie da się dolecieć lotami bezpośrednimi. Wybieramy
wtedy loty z przesiadką. W biznesie najważniejszy jest czas. Ale nie zawsze
jest on sprzymierzeńcem pasażera. Coraz więcej lotnisk i linii lotniczych
skraca MCT (minimum connecting time) do 30 minut. O ile w Zurychu ten czas jest
do przyjęcia, o tyle w Londynie, Frankfurcie, Paryżu, czy Mediolanie MCT to o
wiele za krótko. Rezultat? My dolecimy do portu przeznaczenia, ale bagaż
zostanie gdzieś w sortowni i doleci do nas najczęściej następnego dnia… Zamiast
kupować nowy garnitur na poranne spotkanie lepiej po prostu zastosować jedną
zasadę: w głównych hubach Europy dwie godziny to absolutne minimum.
Jesień i zima nie są przyjaciółmi obieżyświata. Mgła, śnieg
– wszystko to sprzyja opóźnieniom. Jeżeli spóźnimy się na lot łączony
przysługuje nam tzw. rerouting, czyli możliwość dotarcia do celu w najkrótszym
możliwym czasie. Linie lotnicze mają tendencje do wysyłania pasażerów swoim
następnym lotem, albo korzystając z partnerów sojuszu lotniczego, ale nie
ulegajcie – jeżeli znajdziecie szybsze połączenie, po prostu jego żądajcie.
Nieocenioną pomocą jest w takich wypadkach aplikacja expertflyer, która
wyszukuje optymalne połączenia według mnóstwa kryteriów. Ma ona tą zaletę, że
pani w okienku mówimy: proszę mnie przebukować na lot Lufthansą do Zurychu
przez Frankfurt i w miarę możliwości dostajemy to, co chcemy, a nie to, co nam
proponuje przewoźnik. Jest to nieocenione w te dni, kiedy pada śnieg i panuje
ogólne zamieszanie, bo 50% lotów jest opóźnione, a pozostałe są odwołane. Mając
status u przewoźnika zamiast stać w kolejce można spróbować połączenia z
infolinią – kompetentny konsultant potrafi zdziałać cuda.
Warto pamiętać jeszcze o jednej rzeczy. Wracamy po tygodniu
pracy w piątek do domu. Wieczornym rejsem, bo jeszcze trzeba wziąć udział w
paru spotkaniach. Dla linii lotniczych jesteśmy z reguły dojną krową, bo
doskonale wiedzą, że możemy się nie stawić na rejs, bo spotkania lubią się
przedłużać. Wtedy płacimy dodatkowo za zmianę rezerwacji etc. I oczywiście
analitycy zakładają, że 15% pasażerów to są tzw. ’no-shows’. Niestety zwłaszcza
w piątkowy wieczór okazuje się, że zgodnie z prawem Murphy’ego stanowimy
właśnie te 15%, które jednak postanowiło wrócić do domu… Pech? Niekoniecznie. Wolę
wrócić w sobotę rano z 250€ w ręku niż się awanturować o miejsce w totalnie
zatłoczonym samolocie. Skąd te 250€? To najniższa stawka odszkodowania za
opóźniony powyżej 2h, lub odwołany rejs. Ale to nie wszystko. W przypadku
nocowania przewoźnik ma również obowiązek zapewnić nocleg, kolację, śniadanie,
oraz transfery. Plus oczywiście odszkodowanie. Jak skutecznie się domagać tych
świadczeń? Wystarczy zapoznać się z dyrektywą EU 261/04 i ją po prostu
egzekwować.
Dobrze napisany tekst, ale wkradł się jeden błąd, przepisy UE o ochronie praw pasażerów reguluje rozporządzenie, nie dyrektywa.
OdpowiedzUsuńDziękuję za poprawkę. Oczywiście jest to rozporządzenie.
OdpowiedzUsuń