wtorek, 17 lipca 2012

Lotnisko od kuchni - cz.1.


Miasto jeszcze śpi w najlepsze, kiedy nocne autobusy, jadące w stronę Okęcia wiozą pierwszych pracowników na lotnisko. Lecąc samolotem rzadko kiedy zdajemy sobie sprawę z tego, jak wiele osób potrzeba, żebyśmy bez problemu dotarli do naszego miejsca przeznaczenia. Już kilka minut po godzinie czwartej otwierają się pierwsze stanowiska check-in, w niedostępnych dla nas częściach portu pojawiają się pracownicy sortowni bagaży, obsługi naziemnej i otwierają się kasy biletowe. Lotnisko na dobre się budzi do życia. W tym i następnych felietonach przyjrzymy się bliżej poszczególnym częściom portu lotniczego. Zobaczymy jak wygląda praca ludzi, dzięki którym wszystko odbywa się tak, jak powinno zawsze - niezauważalnie dla przeciętnego pasażera.

Pierwsi pasażerowie pojawiają się na lotnisku przed piątą rano. Część to pasażerowie lotów czarterowych, spora część leci gdzieś służbowo zaczynają się ustawiać kolejki do stanowisk check-in. Agent jest odpowiedzialny za prawidłowe odprawienie nas i naszego bagażu do portu docelowego. „Frankfurt, wyjście 23, boarding rozpocznie się o 5:50, a tutaj ma Pan dokument bagażowy”. W międzyczasie walizka znika nam z pola widzenia i trafia do sortowni. Tam dzięki systemom skanowania nasze walizki trafiają na właściwe wózki. Między bagażami krzątają się również czworonożni pracownicy lotniska – to specjalnie przeszkolone do wykrywania narkotyków psy prowadzą dodatkową ‘inspekcję’ bagażu. W międzyczasie ostatni pasażerowie nadają swoje walizki. „Zamykamy Frankfurt”! słychać przez radio i już wiadomo że można wszystkie bagaże umieścić na wózku i jechać do samolotu. 

Pod Boeingiem wykonującym rejs do Frankfurtu pojawia się już taśma do transportu bagażu. Ale załadunek bagażu to nie taka prosta sprawa. Często zdarza się, że oprócz standardowej naklejki bagaż posiada dodatkowe oznaczenia. Może to być ‘priority’, czyli bagaż pasażerów klasy biznes, może to być ‘short transfer’ kiedy mamy dość krótką przesiadkę w porcie pośrednim, może to być ‘long layover’, kiedy z kolei mamy wiele godzin na przesiadkę. Wszystkie te oznaczenia pomagają lepiej i sprawniej obsługiwać nasze walizki. I tak na początku, w głębi luku bagażowego umieszcza się bagaże z przywieszkami ‘krótka przesiadka’ i ‘priorytet’, po to, aby po wyładowaniu były łatwo dostępne. Ale obok całej masy walizek czeka nas dzisiaj niespodzianka. Przesyłka specjalna. Piękny duży wilczur w klatce. Nieczęsty to pasażer na pokładzie (a właściwie pod nim). Wygląda na lekko zdezorientowanego, ale jako nietypowe ‘cargo’ jest pod szczególną opieką. Pracownik odpowiedzialny za transport psa upewnia się, że kapitan włączył ogrzewanie w tym luku bagażowym, dzięki czemu podróż upłynie w takich samych warunkach jak pasażerom na głównym pokładzie. Z rękawa agent znosi jeszcze dwa wózki dziecięce i można zamykać luk bagażowy. 

Pasażerowie już są na swoich miejscach, a pod samolot podjeżdża wypycharka. Po uzyskaniu zgody na rozruch silników samolot zostaje wypchnięty spod stanowiska postojowego, wypycharka odjeżdża i samolot może spokojnie kołować do startu. A co się dzieje po wylądowaniu we Frankfurcie? To samo. Tylko w odwrotnej kolejności. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz