środa, 27 marca 2013

Musimy oszczędzać... ale przecież nie na sobie!

W niedzielę miałem okazję powiedzieć kilka słów na temat przelotów naszych szanownych parlamentarzystów i wydatków Kancelarii Sejmu i Senatu na ich przeloty. Wydając ponad 8 mln złotych jest to bardzo ważny klient i może się wydawać że 534 złote to wysoka kwota. I owszem, ale trzeba pamiętać, że ustawodawca dał Posłom możliwość nieograniczonego korzystania z lotów krajowych. I w związku z tym nierzadkie są sytuacje, w których parlamentarzyści pojawiają się tuż przed odlotem samolotu. Tak więc w dużym skrócie Kancelaria płaci za nieograniczoną elastyczność w korzystaniu z przewozów lotniczych. Jak więc ograniczyć koszty przelotów? Recepta jest bardzo prosta, acz nie mam najmniejszych wątpliwości że nierealna do wdrożenia. W takich wypadkach posłowie prezentują rzadką solidarność ponad wszelkimi podziałami. Wystarczy rozpisać przetarg na konkretną liczbę biletów w konkretnych datach pokrywających się z posiedzeniami Sejmu, Senatu, oraz posiedzeń komisji. Na pozostałe przeloty, np. do niedzielnych programów śniadaniowych, posłowie powinni mieć preferencyjną stawkę, ale powinni należność za nie pokrywać z ryczałtu na prowadzenie biura poselskiego. No i rzecz jasna uzbierane mile powinny być gromadzone na koncie pracodawcy, który dysponowałby biletami-nagrodami na przeloty.

Proste? Jak drut. Przecież trzeba oszczędzać... ale przecież nie będziemy oszczędzać na sobie... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz