O'Hare powitało mnie chłodem. Temperatura jak w Warszawie, tak samo wieje i to chyba powód, dla którego właśnie w tych okolicach się osiedliło tak wielu Polaków... Tym razem w planie znów Południe. To, co mi się podoba w tych rejonach, to niezmierzone puste przestrzenie... No i też nie do pominięcia jest kwestia przewodnika. Piotrek zawsze wybiera miejsca, które są raczej niezbyt często uczęszczane przez europejskich turystów. Tym razem plan jest taki: Chicago - Tucson - Phoenix - Las Vegas - Chicago. Krótki, regenerujący sen i do samolotu.
![]() |
Tuż po starcie z O'Hare |
Dwa międzylądowania (Dallas i Albuquerque) i w końcu Tucson, AZ. Jeszcze przed lądowaniem zwraca uwagę olbrzymie cmentarzysko samolotów wojskowych. Już z góry widać to co lubię, czyli wielkie, niezmierzone przestrzenie.
Tucson to mała mieścina na południu Arizony. Dalej już tylko droga stanowa do granicy z Meksykiem, ale dzisiaj mamy w planach dwa wyjątkowe miejsca. Pierwsze to firma, która dla Southwest demontuje i dokonuje kasacji samolotów. Dla miłośnika samolotów to naprawdę smutny, ale i niezwykły widok.
Po przylocie, samolot podjeżdża do hangarów i w ciągu trzech tygodni jest rozbierany na czynniki pierwsze, po czym pozostałości są traktowane zgniatarką, aż w końcu Boeing 737 staje się kupką złomu. Wszystkie części zamienne są indeksowane, katalogowane i wprowadzane do centralnej bazy danych. Dzięki temu przewoźnik może przy okazji napraw z niego korzystać obniżając znacząco koszty ponoszone przy bieżącej eksploatacji samolotów. Jestem pod wrażeniem jak maksymalnie można wykorzystać swoją flotę, nawet po skreśleniu samolotu z ewidencji...
Później odwiedzamy Pima Air http://www.pimaair.org/. 80 akrów, ponad 300 samolotów, w tym część takich wynalazków, o których w życiu nie słyszałem. Ogromne wrażenie robi SR-71A Blackbird. Jest nasz rodzimy akcent - MiG 15UTI. Oprócz tych maszyn jest jeszcze kilka interesujących egzemplarzy.

Po zwiedzaniu wsiadamy do samochodu i ruszamy stanową dziesiątką do Phoenix. Sama droga jest dość mocno uczęszczana, ale bez problemu dojeżdżamy na lotnisko w Phoenix, skąd wylecimy do Las Vegas. Lotnisko w Phoenix mimo że jest może mało znane, ale pod względem ruchu pasażerskiego jest dziewiątym największym portem lotniczym w USA. W 2011 obsłużyło prawie 20.000.000 pasażerów. Dla porównania JFK obsłużyło w tym czasie tylko trzy miliony pasażerów więcej. Największym przewoźnikiem jest tu Southwest. Nasz lot jest o czasie i bez żadnych niespodzianek lądujemy w Vegas. Samo lotnisko jest równie mocno oblegane jak Phoenix, ale różnią się pasażerowie. Wszędzie widać grupy imprezowiczów nastawiających się na szaloną imprezę w stolicy hazardu. Automaty do gry są porozstawiane już w terminalu, więc można bez problemu przehulać parę dolarów. Jak się bawić to się bawić - bierzemy czerwonego mustanga kabriolet, bo czym innym turyści mogą tu jeździć? I jedziemy na Freemont Street. Prawdę mówiąc takiego nagromadzenia kiczu nie widziałem jeszcze nigdzie. Times Square pod kątem neonów może się schować, ale przy tym całym bizancjum otaczającym człowieka dookoła wydaje się być szczytem klasy samej w sobie. Na szczęście wybraliśmy sobie hotel na dalekich obrzeżach, żeby rano nie stać w korkach.






Następnego dnia szybkie zakupy w Woodfield, wizyta na O'Hare, skąd na pokładzie poczciwego SP-LPB odlatuję do Warszawy. Jeśli mowa o O'Hare, to nie mogę nie wspomnieć Pana Paradowskiego i załogi stanowisk check-in w Chicago. Tyle serdeczności i 'zaopiekowania się' dawno nie doświadczyłem.
Podziękować też chciałem Pani Licie, szefowej pokładu, która jest niezwykle profesjonalną, a jednocześnie bardzo ciepłą i bardzo dbającą o komfort pasażerów purserką. W Warszawie lądujemy o czasie... i tak oto kolejna szalona przygoda się kończy... Oby do następnej :)
Podziękować też chciałem Pani Licie, szefowej pokładu, która jest niezwykle profesjonalną, a jednocześnie bardzo ciepłą i bardzo dbającą o komfort pasażerów purserką. W Warszawie lądujemy o czasie... i tak oto kolejna szalona przygoda się kończy... Oby do następnej :)
Do Chicago też LOTem ?
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia.
Do Chicago też LOTem :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za komentarz :)
OdpowiedzUsuń