W niedzielę miałem okazję powiedzieć kilka słów na temat przelotów naszych szanownych parlamentarzystów i wydatków Kancelarii Sejmu i Senatu na ich przeloty. Wydając ponad 8 mln złotych jest to bardzo ważny klient i może się wydawać że 534 złote to wysoka kwota. I owszem, ale trzeba pamiętać, że ustawodawca dał Posłom możliwość nieograniczonego korzystania z lotów krajowych. I w związku z tym nierzadkie są sytuacje, w których parlamentarzyści pojawiają się tuż przed odlotem samolotu. Tak więc w dużym skrócie Kancelaria płaci za nieograniczoną elastyczność w korzystaniu z przewozów lotniczych. Jak więc ograniczyć koszty przelotów? Recepta jest bardzo prosta, acz nie mam najmniejszych wątpliwości że nierealna do wdrożenia. W takich wypadkach posłowie prezentują rzadką solidarność ponad wszelkimi podziałami. Wystarczy rozpisać przetarg na konkretną liczbę biletów w konkretnych datach pokrywających się z posiedzeniami Sejmu, Senatu, oraz posiedzeń komisji. Na pozostałe przeloty, np. do niedzielnych programów śniadaniowych, posłowie powinni mieć preferencyjną stawkę, ale powinni należność za nie pokrywać z ryczałtu na prowadzenie biura poselskiego. No i rzecz jasna uzbierane mile powinny być gromadzone na koncie pracodawcy, który dysponowałby biletami-nagrodami na przeloty.
Proste? Jak drut. Przecież trzeba oszczędzać... ale przecież nie będziemy oszczędzać na sobie...
Proste? Jak drut. Przecież trzeba oszczędzać... ale przecież nie będziemy oszczędzać na sobie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz